czwartek, 27 września 2007

Frame breakdown :(

Wczoraj wrocilismy do Redmont z dwudniowego wypadu do Olympic National Park. Grzesiek i Radek postanowili jednak zakupic rowery poziome i kontynuowac podroz na nowych, nietypowych dwukolowcach. Chyba teraz bede sie cieszyc z kazdego podjazdu, zeby dogonic chlopakow na moim klasycznym bike’u. Poziomki rozwijaja niezla predkosc na prostej drodze, za to pod gorke nie sa juz takie szybkie wiec szanse sa dosc wyrownane ;) Do czego to doszlo - jeszcze polubie podjazdy, ktorych do tej pory nie cierpialam! Oby tylko moj rower dal rade, bo poki co, wyglada na to, ze bede musiala kupic nowa rame. Zerwal sie gwint mocujacy wklad suportowy. W Port Angeles bylismy w serwisie, gdzie mechanik probowal ratowac sytuacje, ale klej wytrzymal tylko 100km jazdy, a my mamy jeszcze przed soba prawie 3000!!
Zastanawiam sie jak moglo dosc do tak powaznego uszkodzenia; przeciez rower mial zrobiony pelny przeglad tuz przed wyjazdem. Od tamtej pory przejachalam nim kilkaset kilometrow, skad ten luz? Czy mozliwe jest wklad suportowy zostal krzywo wkrecony? Przez ta usterke do Hoh Rain Forest dotarlismy z Port Angeles stopem i podmiejskim autobusem, a rowery zostawilismy w serwisie, w nadziei, ze dzieki temu klej lepiej zwiaze. Do Hoh dojechalismy poznym wieczorem, gdyz na drodze byl bardzo maly ruch i po dlugim czekaniu zabral nas pierwszy przejezdzajacy samochod, ktorego kierowca okazal sie pracujacy w parku lesniczy. Rano szybkim krokiem przeszlismy Szlak Chwaly Mchu i Szlak Swierkowy. W powrotnej drodze odebralismy rowery. Na poczatku bylo pieknie - 100km bez problemu i… poscil klej w gwincie. Znowu znalazlam sie w punkcie wyjscia.
Dzieki szybkiej akcji pomocy z domu, juz wiem, ze da sie tam zmienic gwint z angielskiego na wloski. Malo mi to mowi, ale najwazniesza dla mnie jest informacja ze rower da sie naprawic. I to jest najwazniejsze... niestety tutaj w serwisie sie tego nie podjeli, powiedzieli ze taniej wyjdzie znienic rame. Tak wiec teraz mam kilka opcji do rozwazenia.
W Seattle jest komis rowerowy, gdzie mozna dostac jakies uzywane ramy. Mysle tez powaznie o kupnie nowego bike'a - widzialam dzis K2 bardzo podobny do mojego, osprzet prawie taki sam (glownie shimano deore) + hamulce tarczowe za 460 dolcow. Cena wydaje sie byc dosc korzystna... albo trzecia opcja - pojade na Grzeska starym bicyklu, a mojego focusa wysle do NY i odbiore go tuz przed odlotem do Polski.
Coz… tak sie czasem dzieje :(
Jutro dzien podjecia decyzji. Mam nadzieje, ze pojdzie dosc latwo i szybko ruszymy w dalsza trase, bo czasu coraz mniej. Bedziemy musieli troche wcisnac na pedaly. Oby to juz byl koniec niemilych niespodzianek.

Aga

2 komentarze:

Ewa pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Ewa pisze...

A ja bym kupiła pozioma ;-) W kraju zawsze można sprzedać.