sobota, 3 listopada 2007

Materiału z Masy nie będzie






Do San Francisco dotarliśmy w nocy. Jeszcze przed miastem zahaczyliśmy o pralnię. Szybkie pranie koszulek sponsorskich, suszenie. Pół godziny po planowanym zamknięciu pralni, przepędził nas w końcu ochroniarz.

Nad Zatokę San Francisco dojechaliśmy ścieżką rowerową prowadzącą wzdłuż Highway 101. Mnie zafascynowaly osiedla budynkow na palach, wybudowane nad kanalami.

To musi być fajne mieszkać tak sobie parę metrów nad wodą.

Najpierw zobaczyliśmy Alcatraz. Latarnia rzucała co parenaście sekund ostry snop światła, zupełnie jak w logo jednej ze znanych wytwórni filmowych. Dla mnie ten widok był niesamowity. Coś co znałem z filmów nagle stoi tak realnie przede mną. Agata trochę mniej entuzjastycznie przyjęła ten widok :

- Niedaleko. Mogłabym przepłynąć bez problemu.



Golden Gate jest monumentalny. I jaki czerwony!! W nocy gdy unosi się mgła znad Pacyfiku, cienie filarów odbijają się w niej. Żeby wjechać na most rowerem nocą, trzeba wcisnąć specjalny przycisk otwierający bramę. Namiot rozłożyliśmy tuż po drugiej stronie mostu.Następnego dnia rano rozpoczęliśmy sesję zdjęciową dla naszych sponsorów i ruszyliśmy "w miasto". Najpierw bulwarem, potem wjazd na pionowe ulice miasta. Godna podziwu jest skrupulatność przy budowie tych ulic. Nieważne jakie jest nachylenie - ulice muszą tworzyć siatkę...



cdn...

Brak komentarzy: